Rozmowa z Karoliną Dworzyńską – fotografką, która ratuje rodzinne wspomnienia

O zmianie zawodowej, o tym jak narodziła się pasja do fotografii, jak łączyć etat z pracą freelancerki i co pomaga w realizacji marzeń

Zakładając tego bloga postanowiłam, że pojawią się na nim historie osób, które zdecydowały się na zmianę zawodową. Poprzez prezentowanie takich historii chciałabym zachęcić innych, którzy się wahają lub obawiają pierwszego kroku, do podjęcia działania.  

Chciałbym nie tylko pisać jak w teorii wygląda proces zmiany pracy czy zawodu, ale przede wszystkim pokazywać, jak on wygląda od kuchni, w praktyce.

W pierwszym moim wywiadzie, mam ogromną przyjemność przedstawić Ci moją wieloletnią koleżankę, która kilka lat temu rozpoczęła swoją przygodę z fotografią.

Z Karoliną Dworzyńską znamy się już… 25 lat (ćwierć wieku!). Pochodzimy z tych samych stron, poznałyśmy się we wrocławskim liceum Sióstr Urszulanek, potem obie wybrałyśmy stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Wrocławskim. Po studiach nie utrzymywałyśmy już tak intensywnych relacji, ale zawsze byłyśmy w kontakcie.

Karolina jest doświadczoną Specjalistką ds. Lean Manufacturing, a także zajmuje się szkoleniem pracowników z SAP (przeszkoliła już ponad setkę osób). Jednak od jakiegoś czasu jej każdą wolną chwilę pochłania sztuka fotografii. Moja rozmówczyni jest laureatką wielu nagród, a zdjęcie pokazujące odbicie Karoliny oraz jej córki, wykonane w bajkowej wiosce, zwyciężyło ogólnoeuropejski konkurs fotograficzny Canon #FreeYourStory w kategorii selfie w lustrze. Karolina ma na swoim koncie sesje ciążowe, dziecięce i rodzinne. Jej fotografie emanują spokojem, ciepłem, ogromną miłością i cierpliwością, którą wkłada w każde ujęcie. Jest również żoną i mamą.

Karolina Dworzyńska – Mój apetyt na fotografię stale rośnie. Odczuwam ciągły niedosyt. Chciałabym uczyć się więcej, robić więcej.

O tym jak narodziła się jej pasja, jak godzi pracę, życie rodzinne
i dodatkowe zajęcie oraz dlaczego warto zapisywać swoje cele, przeczytasz w poniższej rozmowie, którą odbyłyśmy online na początku tego roku.

Patrycja: Cześć, miło Cię zobaczyć! Po tylu latach niewidzenia, spotykamy się w końcu… na wirtualnej kawie!

Karolina: To prawda! Ale od czegoś trzeba zacząć?

P: Dziękuję, że znalazłaś dla mnie czas, chociaż wiem, że pewnie nie było łatwo. Masz teraz sporo zajęć.

K: Tak, oprócz etatu i codziennych obowiązków, doszedł nam jeszcze nowy projekt związany z przeprowadzką. Poza tym kilka dni temu ukończyłam kolejne szkolenie (kurs liturgiczny dla fotografów). To prawda, jestem dość zajęta w ostatnim czasie.

P: Faktycznie bardzo dużo się u Ciebie dzieje. Opowiedz proszę jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią.

K: Jestem wyjątkowo niespokojnym duchem – u mnie po prostu musi się coś dziać. W trakcie pierwszego urlopu macierzyńskiego, każdy dzień wydawał mi się taki sam. Potrzebowałam urozmaicenia, bo czułam się jak w filmie „Dzień Świstaka”. Zaczęłam więc szyć i prowadzić bloga www.poradymamy.pl na temat szycia właśnie i organizacji rodzinnej codzienności. Aktualnie nie publikuję już tak często, ale mam zamiar do tego wrócić, bo w przyszłości myślę, żeby w ten sposób móc zarabiać pasywnie.

Z kolei podczas drugiego macierzyńskiego pojawiło się zainteresowanie fotografią. Zbliżał się koniec roku i chciałam zrobić rodzinny foto album z ostatnich 12 miesięcy, ale okazało się, że najzwyczajniej w świecie brakuje nam zdjęć. Wszystkie robione były telefonem i miały beznadziejną jakość. Jedyne profesjonalne fotografie robiła nam moja kuzynka (również fotografka) podczas rodzinnych sesji, raz na rok lub 2 lata. Wkurzyła mnie ta sytuacja, bo zdjęcia są pamiątka na całe życie, a my mieliśmy ich zdecydowanie za mało. Postanowiłam coś z tym zrobić. Tak się złożyło, że od pewnego czasu śledziłam zarówno stronę Akademii Fotografii Dziecięcej jak i to, co robiły uczestniczki tamtejszych kursów. Obserwowałam ich rozwój. Ich zdjęcia mocno ewoluowały dzięki nauce pod okiem fachowców. A że u mnie od pomysłu do realizacji jest niekiedy bardzo krótka droga, zdecydowałam się zapisać do Akademii. No i tak to się zaczęło.

W 2018 roku wzięłam udział w swoim pierwszym kursie, potem zrobiłam kolejny, a następnie jeszcze jeden. W sumie ukończyłam 7 szkoleń, a w ich trakcie poznałam fantastyczne dziewczyny. Rozwinęła się między nami przyjaźń i utrzymujemy praktycznie codzienny kontakt. Radzimy się, pomagamy sobie w biznesie i wzajemnie się wspieramy mimo, że nigdy nie widziałyśmy się na żywo.

Mój apetyt na fotografię stale rośnie. Odczuwam ciągły niedosyt. Chciałabym uczyć się więcej, robić więcej. Mam listę kursów, które chcę zrobić. Ponadto ciągle wysyłam swoje zdjęcia na konkursy fotograficzne, bo w ten sposób mogę się sprawdzić.

P: Czym jest dla Ciebie fotografia?

K: Fotografowanie mnie relaksuje. Poświęcam temu czas prawie każdego dnia i to jest tylko moja chwila. Dla mnie to miłość i pasja, dzięki której mogę zachowywać rodzinne wspomnienia nie tylko z najważniejszych momentów, takich jak urodziny czy święta, ale również z naszej codzienności. Fotografia pozwala zatrzymać w pamięci te wszystkie ulotne momenty czy obrazy miejsc, o których się często później zapomina. Cieszę się z tego, że w naszym domu wiszą moje zdjęcia, a nie jak dawniej – obce reprodukcje. I co najważniejsze – to są zdjęcia moich najbliższych.

Wcześniej miałam wrażenie, że jest tylko praca i dom. Brakowało mi kawałka mojego świata. Odkąd pojawiła się fotografia, chcę pokazywać moim dzieciom, że ich mama się realizuje, jest doceniana jako fotografka, a niekiedy potrzebuje czasu tylko dla siebie. Chcę, żeby moi bliscy wiedzieli, że jest to dla mnie bardzo ważne. Dzieci widzą mnie wieczorem przy komputerze lub z aparatem i wiedzą, że mama jest przez chwilę zajęta.

Myślę też o tym w kontekście przyszłości. Nasze dzieci kiedyś dorosną i opuszczą rodzinny dom, wolę więc mieć coś swojego, co pozwoli mi zadbać o siebie, kiedy nie będę im już tak bardzo potrzebna.

P: A czy wcześniej miałaś już jakieś doświadczenie z fotografią? Pamiętam, że w liceum byłaś chodzącą encyklopedią kina. Zawsze opowiadałaś o najnowszych premierach, reżyserach i aktorach. To był Twój konik.

K: Tak, to prawda. Wydaje mi się, że już wtedy pojawiła się u mnie miłość do pięknych kadrów, obrazów, a film to właściwie zlepek zdjęć. Ciągnęło mnie do filmu i nawet myślałam o studiach reżyserskich, do których ostatecznie zniechęcił mnie nauczyciel języka polskiego.

Na szczęście pojawiła się fotografia i do niej nikt mnie już nie zniechęci. Ale jeszcze kilka lat temu nie potrafiłam nawet niczego ustawić w aparacie, a kiedy mój mąż chciał mi to pokazać, oznajmiłam, żeby nie zawracał mi głowy jakimś ISO czy przesłonami, bo i tak pewnie tego nie zrozumiem. Wydawało mi się to taaakie skomplikowane?

P: Co Ci przynosi największą radość z fotografowania? Oprócz możliwości rozwoju i robienia czegoś dla siebie?

Ogromnie cieszy mnie to, że dzięki fotografii moje dzieci będą więcej pamiętały z ich dzieciństwa i życia rodzinnego. Staram się utrwalać na zdjęciach ich codzienność, to, jak spędzamy razem czas, jak się wspólnie bawią i odkrywają świat. Zachowuję też w kadrach wszystkie rodzinne uroczystości i jest to dla mnie naprawdę duża wartość.

P: Jesteś rodzinną kronikarką? A jak widzisz swoją zawodową przyszłość za kilka lat?

K: Na razie chciałabym łączyć etat z pracą fotografki, bo do tej pory mi się to udawało, choć przyznaję, że nie zawsze jest łatwo. Mam na szczęście duże wsparcie ze strony rodziny i męża, który mnie dopinguje. Od niego zresztą dostałam swój pierwszy profesjonalny obiektyw, a w ubiegłym roku sprezentował mi domenę pod moją przyszłą stronę internetową. Teściowa również mi kibicuje i zawsze pilnuje tego, żebym robiła zdjęcia rodzinne podczas świąt, które potem wiesza w domu i pokazuje z dumą swoim gościom. To bardzo miłe.

Jak sama wiesz, praca na etacie jest stabilna. Co więcej, lubię swój zawód. Moje obowiązki wiążą się między innymi ze szkoleniem pracowników, co naprawdę przynosi mi dużo satysfakcji.

Wiem, że można utrzymywać się tylko z pracy fotografa, ale jestem świadoma sporej konkurencji na rynku i daję sobie jeszcze czas. Może kiedyś będzie to moja jedyna forma zarobku, ale na pewno nie w tym momencie.

W przyszłości chciałabym móc uczyć innych fotografii, a nie tylko ją wykonywać. Tak jak robię to w mojej pracy. Lubię przekazywać innym wiedzę.

P: To też jest dodatkowa opcja na poszerzenie zakresu działalności jako fotografki w dłuższej perspektywie. Nie tylko wykonywanie sesji, ale również praca jako szkoleniowiec. Podoba mi się to, że tak szeroko podchodzisz do planowania swojej ścieżki zawodowej, z dużą dozą racjonalności i rozwagi. Przyjęłaś taktykę małych kroków, o której sama mówię swoim Klientkom, bo wiem, że się sprawdza.

A dlaczego akurat fotografia ciążowa. Powiedziałaś mi wcześniej, że jest to Twoja specjalizacja?

Karolina Dworzyńska i Monika Serek podczas szkolenia
„Twoja firma to TY!”

K: Moją mentorką i osobą, którą podziwiam jest Monika Serek. Zajmuje się ona właśnie fotografią noworodkową, ciążową i portretową, ale jest także trenerką dla fotografów, wspierającą ich rozwijające się biznesy.

Na szczęście fotografia brzuszkowa nie jest skaza na sezonowość, jak na przykład fotografia ślubna czy komunijna, więc również daje mi większe możliwości.

P: A co Cię napędza i daje siłę do działania? Masz jakiś sposób na bycie bardziej produktywną?

K: Wierzę w przyciąganie i to, że kiedy bardzo czegoś chcemy, myślimy o tym intensywnie, zaczynamy działać w tym kierunku, to coś nam w tym pomaga. Niektórzy mówią o sprzyjającym wszechświecie, ale nie ważne jak się to nazywa. Ja po prostu zapisuję swoje cele w kalendarzu – codziennie – między innymi po to, żeby pamiętać, jaki jest kierunek moich działań, co jest dla mnie ważne i do czego dążę. Zasłyszałam ten sposób od Kamili Rowińskiej i to bardzo mi pomaga. Co ważne, zapisuję swoje konkretne plany w formie dokonanej i w pierwszej osobie. Czyli nie piszę „wysłać zdjęcie na konkurs”, tylko „wygrałam konkurs fotograficzny”, a żeby tak się stało muszę wysłać zdjęcia różne konkursy ?. Zapisuję to, co chciałabym, żeby się wydarzyło. W ten sposób nie błądzę i nie czuję się jak śpiąca królewna, która przesypia codzienność, żyjąc bez większego celu. Dodatkowo w weekendy wypisuje wszystko to, za co jestem wdzięczna. Staram się sobie wizualizować swoje cele, to też mi bardzo pomaga i wzmacnia. Czasami mam jednak wrażenie, że to wszechświat za mnie decyduje i popycha mnie w pewnym kierunku i jak na razie jest to dobry kierunek.

Zdjęcie Karoliny zwyciężyło ogólnoeuropejski konkurs fotograficzny Canon #FreeYourStory w kategorii selfie
w lustrze

P: Wydaje mi się, że to, że zapisujesz swoje cele i marzenia, pamiętasz o nich codziennie, pozwala Ci również podejmować decyzje i zauważać szanse, które prowadzą Cię w konkretnym kierunku. Myślę, że to Ty, poprzez swoją aktywność i ogromne pragnienie rozwoju ściągasz te różne możliwości. Jesteś bardzo ciekawa i otwarta na innych ludzi, którzy również przynoszą Ci nowe pomysły czy zlecenia. Gdybyś nie była proaktywna, wszechświat również nie byłby taki sprawczy.

A czy czujesz strach przed działaniem?

K: Staram się nie mówić NIE. Jeżeli pojawia się jakaś okazja, korzystam z niej, pomimo strachu. Czasami jest to skok naprawdę na głęboką wodę. Zdecydowałam się np. przyjąć zlecenie sesji ślubnej i weselnej. Nigdy jeszcze tego nie robiłam i czuję duży stres, ale chcę się też jak najlepiej do niej przygotować. Zrobiłam już kurs liturgiczny dla fotografów, a także zaprosiłam do współpracy drugiego fotografa, który będzie ze mną robił zdjęcia w kościele. Wykonam swoją pracę najlepiej, jak potrafię.

P: Oglądałam efekty Twoich sesji i nie mam żadnych wątpliwości, że zrobisz wyjątkowe zdjęcia. Stosujesz chyba najlepsze podejście w takich sytuacjach – boje się, ale działam.

Moja mentorka – Monika Serek, powiedziała kiedyś na jednym ze szkoleń, w którym uczestniczyłam, że warto niekiedy zadziałać jak Król Julian z Madagaskaru, czyli „a teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu.” ? Lepiej czasem nie myśleć zbyt wiele, bo nie pozwalamy w ten sposób na pojawienie się w naszych głowach wątpliwości i leku przed porażką.

Bywały chwile, kiedy myślałam sobie, że to jeszcze nie jest dobry moment, że powinnam poczekać, kupić lepszy sprzęt, zrobić kolejny kurs. Ale w końcu powiedziałam sobie „Nie mogę się tak długo zastanawiać. Trzeba zacząć działać!”.

Dwa lata temu zdecydowałam się wysłać swoje zdjęcie na ogólnoeuropejski konkurs fotograficzny, chociaż gdybym dokładnie przeczytała regulamin, to wiedząc, że jest to konkurs na całą Europę, pewnie bym tego nie zrobiła. Kiedy otrzymałam wiadomość o mojej wygranej, byłam w takim szoku, że musiałam kilka razy przeczytać maila, żeby uwierzyć w to, co zobaczyłam?

Pracuję cały czas nad sobą i pewnością siebie, dlatego biorę udział w konkursach. Chcę zaistnieć w świecie fotografii i cały czas staram się na to pracować. Dobrym sposobem, żeby osiągnąć pewien poziom mistrzostwa, jest pełne zanurzenie się w tym, co kocha się robić. Otaczam się więc fotografią na co dzień, słucham podcastów na temat fotografii, rozmawiam z innymi fotografami, przerabiam kolejne kursy.

P: Po prostu tym żyjesz.

Wspomniałaś wcześniej o porażkach. No właśnie, jak sobie z nimi radzisz? Bo każdy, kto decyduje się na własną działalność jest narażony na popełnianie błędów i niektórych to paraliżuje, powstrzymuje przed działaniem w wymarzonym kierunku. Czy Ciebie też błędy hamują przed kolejnymi wyzwaniami?

Moja przygoda z zawodową fotografią zaczęła się od wpadki, bo pomyliłam godzinę rozpoczęcia uroczystości komunijnej. Kiedy dostałam telefon od klienta, że oni są już w kościele i zaraz wejdzie ksiądz, byłam przerażona, bo ja byłam jeszcze w domu myśląc, że msza zacznie się dopiero za godzinę. Było mi bardzo głupio, ale wybrnęłam z tej przykrej sytuacji. Oczywiście wyszykowałam się w ciągu kilku minut i udało mi się zrobić zdjęcia z uroczystości, jednak w ramach zadośćuczynienia zaproponowałam tej rodzinie również jeszcze jedną sesję następnego dnia. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, a moi klienci byli ostatecznie bardzo zadowoleni z naszej współpracy. Teraz już kilka razy upewniam się odnośnie terminu, wysyłam zawsze smsa z potwierdzeniem godziny. Była to dla mnie szybka lekcja organizacji swojej pracy. Błędy się zdarzają, ale ważne, żeby umieć wyciągnąć z nich lekcję dla siebie i działać dalej. Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi.

Foto. Karolina Dworzyńska – chłopiec ze złotą rybką

P: A czy pojawiają się u Ciebie jakieś wewnętrzne ograniczenia?

Tak, bo mam problem z wiarą we własne umiejętności. Cały czas towarzyszą mi wątpliwości czy to, co robię spodoba się klientom. Ostatnio miałam nawet taką sytuację. Robiłam sesję ciążową, przesłałam zdjęcia, żeby przyszli rodzice wybrali te, które podobają im się najbardziej. Czekałam tydzień, dwa tygodnie, a oni nie dawali żadnego znaku. Oczywiście moja pierwsza myśl była taka, że na pewno im się te zdjęcia nie spodobały. Zadzwoniłam jednak z pytaniem o ich opinię i czy wszystko jest w porządku. Okazało się, że popsuł im się komputer i czekali na naprawę, bo na telefonie ciężko im się przeglądało te fotografie. Ostatecznie byli bardzo zadowoleni i wybrali bardzo dużo ujęć.

Wiem, że muszę popracować nad czarnymi myślami w mojej głowie i wiarą w siebie. Tym bardziej, że praca fotografa związana jest ze sprzedażą i marketingiem. A to wymaga większej odwagi i wiary we własne możliwości. Nikt nie przyjdzie do mnie sam z siebie, to ja muszę aktywnie szukać klientów.

P: Wiele z nas ma podobne wątpliwości, a ja sama przyznaję, że miałam i wciąż mam podobne myśli, jak Ty. Staram się z tym walczyć, używać racjonalnych argumentów i niekiedy udaje mi się stłumić obawy, ale one i tak zawsze – w mniejszym czy większym stopniu powracają. To chyba przypadłość wielu osób, które są na początku swojej drogi.

A co poradziłabyś komuś, kto chce zacząć coś nowego, ale ma spore obawy i nie wie jak się do tego zabrać?

K: Myślę, że przede wszystkim warto próbować różnych rzeczy, eksperymentować. Na pewno nie trzeba się od razu rzucać na głęboką wodę i rezygnować z pracy. Ja wciąż pracuję na etacie i na razie nie mam zamiaru tego zmieniać. Fotografowanie traktuję jako coś dodatkowego, co może w przyszłości zamieni się w jedyny mój zawód. Ale na pewno nie teraz. Systematycznie wyznaczam sobie cele i robię podsumowania, bo w ten sposób wiem, czy robię postępy i w jakim miejscu się znajduję. Większe projekty rozpisuję na mniejsze zadania i działam – choćby kilkanaście minut dziennie. Trzeba zacząć małymi krokami i konsekwentnie, codziennie dążyć do realizacji swoich planów.

Myślę, że dużo daje zapisywanie sobie celów, o czym już wcześniej rozmawiałyśmy, a także systematyczne robienie podsumowań tego, co udało się już zrealizować. Dzięki temu można posuwać się do przodu, widzieć postępy i własny rozwój.

Warto spisać sobie wszystkie najważniejsze cele i projekty na kartce i rozbić je na mniejsze zadania. Codziennie róbmy konsekwentne choćby mały krok w kierunku naszego celu. Trzeba po prostu zacząć działać, pomimo strachu.

Wychodźmy poza strefę komfortu, bo dzięki temu możemy się sprawdzić i rozwijać. Najgorszy jest zawsze pierwszy raz. Potem jest już znacznie łatwiej.

Na pewno ogromnym wsparciem są dla mnie dziewczyny, które poznałam na kursach Akademii Fotografii Dziecięcej. Utrzymujemy kontakt, dzielimy się wiedzą, doradzamy sobie wzajemnie i możemy obserwować, jak każda z nas rozwija się w tym obszarze. Dlatego uważam, ze otaczanie się pozytywnymi osobami jest bardzo istotne. Inni mogą nam dodawać sił do pracy. Możemy się wzajemnie motywować.

P: Karolino, bardzo Ci dziękuję za rozmowę. Zarażasz entuzjazmem, dobrą energią i radością tworzenia. Mam nadzieję, że ten, kto przeczyta naszą rozmowę poczuje to i może zdecyduje się nawet na zrobienie pierwszego, małego kroku.

K: Dziękuję i do zobaczenia już offline, mam nadzieję?

Kilka wskazówek na temat zmiany zawodu od Karoliny

Karolina Dworzyńska

Instagram: https://www.instagram.com/karolinadworzynska_fotografia/

Facebook: https://www.facebook.com/KarolinaDworzynskaFotografia

Dodaj komentarz

0